Coś w Aston Martin Vantage.

Jest coś w Astonie Martinie Vantage co uderza w romantyczną nutę. Nie wiem, czy to smutne spojrzenie tylnich świateł, które zdają się mieć ten grymas, pojawiający się na krótko przed płaczem? Możliwe, że to właśnie one. A może to proporcje głównych linii, zdających się pchać sylwetkę pojazdu ku zawrotnym prędkościom, wzmocnione przez uniesiony względem przodu tył z zawadiackim, kaczym kuperkiem.

Może ten Aston jest motoryzacyjną personifikacją Jamesa Bonda, jakiego ostatnimi czasy zwykło się kreować? Mocny, zdecydowany, a tak naprawdę delikatny i czuły. Skory do poświęceń, gotowy oddać życie za ukochaną kobietę (w każdej części nową, ale jednak).

I nie odbierz mych słów opacznie, bo Vantage mi się podoba. I to bardzo. I wspomniany tył uważam za jeden z najlepiej zaprojektowanych w historii. I mógłbym całymi dniami lać w niego paliwo, by spalać je na krętych górskich drogach. Nawet przez myśl nie przeszłoby mi bluźnierstwo, że to trwonienie pięniędzy. Za nic też mam słowa krytyki, że komponenty i oprogramowanie dzieli z Mercedesem. Bo co w tym złego? Dostrzegam jedynie korzyści.

I mimo, że twarz Vantage (pewnie ze względu na mój ścisły związek) nazbyt mi MX-5 przypomina, to moim zdaniem Marek Rechman dobrze wie, co robi. Szyje perfekcyjne wozy dla współczesnego gentlemana. Zwarte stylistyczne w swojej muskularnej sylwetce. Pełne ekspresji i mocy, zarówno wizualnej, jak mechanicznej. Nie zatracił ducha brytyjskości, będąc jednocześnie otwartym na najnowsze rozwiązania. Z utęsknieniem czekam, kiedy Vantage wpadnie w moje ręce i w pełni odnajdę ducha Iana Fleminga.

Fryderyk Zyska

Więcej zdjęć i materiałów znajdziesz:

Instagram/Facebook/YouTube/Tweeter:
@zyskastyling

Odwiedź profil instagram.

#astonmartin #astonmartinvantage #vantage #amr #zyskastyling

Leave a Reply

*